sobota, 19 września 2015

Rozdział 8


**Wojtek

Spełniłem prośbę Zuzy i od tygodnia nie mieszałem się w jej życie. Z Karolem i Iga też się nie spotkałem... Straciłem wszystko.
Idę właśnie korytarzem łódzkiego klubu. Chciałem przenieść się z Andrychowa do Łodzi, żeby być bliżej Szymańskiej. Po piętnastu minutach plontaniny po korytarzach dotarem pod właściwe drzwi. Gdy miałen zapukać usłyszałem znajomy głos. W pomieszczeniu najwyraźniej była Zuzia. Wirm, że nie wolno podsłuchiwać i tak dalej, ale nie mogłem się oprzeć. Niestety przyszłem w złym momencie, bo usłyszałem tylko "dziękuje i do widzenia". Szybko schowałem się za filarem i wstrzymałem oddech. Szymańska wyszła z jakimś 20-letnim facetem. Zagotowało się we mnie. Nie trzymali się za ręce ani nic, ale i tak byłem zazdrosny.

*Zuza

Prezes zgodził się na wyporzyczenie mnie do włoskiej ligi. Jednak dziewczyny z klubu się nie pomyliły. Szczerze to nawet się cieszę. Kiedyś na pewno wrócę na stare śmieci, ale teraz zaczynam nowy rozdział w moim życiu. Już pojutrze wylatuje do Włoch. Będę grała w żeńskiej drużynie Trentino. Oczywiście sama sobie tego nie zrobiłam. Pomógł mi Adam kuzyn Kłosa. Bardzo się polubiliśmy. Nagle poczułam jak Adam ciągnie mnie za rękę w kierunku zaułka.
-Adam?- spytałam.
-Zuza. Musimy pogadać.
-No okej. Słucham
-Jesteś super osobą. Zostaniesz moją dziewczyną?..- to pytanie niźle mnie zaskoczyło
-Adam... ja nie mogę. Ciągle kocham Wojtka. Nie umiem zapomnieć... Ale możemy spróbować
-Aaa. Jesteś cudowna- wziął mnie na ręce i mocno całując okręcił mnie wokół osi - kocham Cię

***Wojtek
Poszedłem za nimi do zaułku i słuchałem końcówkę ich rozmowy.
-... ale możemy spróbować.
Potem ten jej facet pocałował. Mega bolało. Następnie powiedział jej dwa słowa, które jeszcze niedawno były zarezerwowane tylko dla mnie. Przez to co potem się wydarzyło nie wytrzymałem...

***Zuza
Adaś był kochany. Splótł nasze palce i tak wyszliśmy z budynku klubu. Będę tęskniła za dziewczynami, atmosferą i ogólnie rzecz biorąc za Polską. Przyszywani rodzice nie byli zadowoleni, ale chcieli żebym się rozwijała w mojej pasji. Bardzo ich kocham. Wojtka kochałam.... tak teraz jestem tego pewna. Teraz jest Adam i tylko on. Mam nadzieję, że już więcej nie spotkam Włodarczyka. Niestety nadzieja matką głupich jak mówią. Spokojnie spacerowaliśmy po parku znajdującym się przy klubie, bo chcieliśmy poczekać na Igę i podzielić się z nią wiadomością. Adam bawił się moimi włosami. Poznaliśmy się 2 lata temu na urodzinach Karola. Złapaliśmy dobry kontakt, ale on wyjechał do Włoch. Trochę się od siebie wtedy oddaliliśmy. Dopiero niedawno się z nim skontakowałam. Na szczęście zgodził się mi pomóc i teraz wiecie jak skończyło się to wszystko. Przymknęłam oczy ponieważ słońce zaczęło mocniej świecić. Oparłam głowę o ramie Adama. Nagle poczułam brak promieni na mojej twarzy. Powoli otworzyłam oczy. Przede mną stał ktoś kogo nie powinno tu być.
-Co ty tu robisz?- spytałam Wojtka.
-Jak widać stoje i widzę,  że szybciutko się po mnie pocieszyłaś - prychnął
-Zraniłeś ją, a teraz jeszcze śmiesz tu przychodzić i robić jej wyrzuty- Adam wstał i powiedział mu te słowa prosto w oczy. Widziałam, że nie może się powstrzymać przed walnięcjen mu w twarz.
-Wojtek idź stąd. Kochałam Cię ale to przeszłość. Pamiętasz, że miałeś zniknąć?- sama postanowiłam z nim pogadać.
-Tak...- powiedział skruszony- ale on jeszcze bardziej Cię skrzywdzi- stwierdził wskazując palcem na Markowskiego i odszedł. Te słowa mnie zaniepokoiły, ale postanowiłam to olać.  Jak się później okaże to był wielki błąd...

--------------
Witam, witam i na wstępie Was przepraszam za moją małą aktywność. Postaram się poprawić. Nie długo pojawi się Top 10 blogów. Do następnego

ZwŚ

sobota, 12 września 2015

Wiadomość

Hej,
Przepraszam, że tak długo nic się nie pojawiało, ale nie mam na nic czasu...
Mam nadzieję, że nie jesteście złe.
Niedługo powinien pojawić się następny rozdział ;)
Do zobaczenia/napisania
    
     ZwŚ

P. S. Zapewne wiecie, że dziś Polska wygrała w piekielne spotkanie z Iranem podczas Pucharu Świata. Kto wstał dzisiaj o 5 i jutro też ma takie plany? o.O

sobota, 29 sierpnia 2015

Rodział 7



---Wojtek---
Wbiegłam jak najszybciej tylko mogłem do mieszkania Zuzy. Nie sprawdziłem czy drzwi są otwarte ponieważ Szymańska zawsze zamykała za sobą drzwi. Zacząłem wali pięściami, ale nic nie skutkowało. Nie słyszałem żadnego ruchu w mieszkaniu. Wiem, że Zuzia tu jest bo na parkingu stoi jej biała panda. W końcu spróbowałem otworzyć drzwi najprostszym sposobem. Nacisnąłem na klamkę a drzwi się uchyliły.  Szybko sprawdziłem salon i kuchnię  - nie było jej. Zaczynałem się denerwować. W sypialnie  nie było żywej duszy. Ostatnim pomieszczeniem była łazienka. Delikatnie otworzyłem drzwi. Była tam!. Podbiegłem do niej i dopiero wtedy zauważyłem, że cała podłoga jest w krwi. Rozejrzałem się w celu znalezienia miejsca rany. Spojrzałem na nadgarstek. Matko… pospiesznie wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer na pogotowie, które miało przyjechać za 5 minut.
- Zuzia…. Przepraszam – pocałowałem ją w czoło- Dasz radę. Pomyśl o mnie, rodzicach, Idze. Zrób to dla nas…- wiedziałem, że to przeze mnie jest teraz w takim stanie. Czułem się okropnie. Po cholerę była mi Kamila. Wszystko spieszyłem.
-Pan Wojciech Włodarczyk? – usłyszałem głos za mną. Odwróciłem się i wstałem
-Tak to ja- 
-Musi pan stąd natychmiast wyjść!- posłusznie opuściłem cały budynek. Usiadłem na krawężniku i schowałem twarz w dłoniach. Ruszyłem się dopiero gdy usłyszałem samochód podjeżdżający pod osiedle. Szybko rozpoznałem Karola za kierownicą. Gdy samochód się zatrzymał wybiegła z niego Iga. Wstałem, bo przyjaciółka Zuzy kierowała swoje kroki w moim kierunku. Stanęła przede mną i dała w twarz tak mocno, że musiałem się schylić.
-Co jej zrobiłeś?!- wysyczała przez zęby, a z jej oczu zaczęły cieknąć łzy.
-Iguś.... Daj spokój... To nie jego wina, prawda Wojtek?- Kłos popatrzył na mnie znaczącą, ale Iga nie chciała już nas słuchać, bo w tym momencie ratownicy wywozili na noszach Szymańską.
-Wojtek?- spytał ponownie Karol.
-Zobaczyła mnie jak całuje się z Kamilą... -  wyszeptałem
-Coo?! Jak mogłeś?! Czego Ci w Zuzie brakowało?! Ciekawe ile jeszcze masz na boku?- prychnął - Ciekawe co jeszcze robiłeś z tą masażystką. Nieźle musiała Cię masować - powiedział obrzydzony i odszedł. Brawo Włodarczyk! Straciłeś dwie ważne osoby w jeden dzień! Nowy rekord! pomyślałem i podeszłem do karetki, w której była już moja dziewczyna. Chwila... jest problem.... Ona nie jest już moją dziewczyną... Weszłem na chwilkę do pojazdu za pozwoleniem pielęgniarki. Była już tam Iga i Karol. Usiadłem na przeciwko ich.
-A ty czego tutaj?- zapytała zapłakana Iga. Nawet na nią nie spojrzałem, bo czubki moich butów były niesamowicie interesujące. Dopiero po chwili odwarzyłem się spojrzeć na Zuzię. Była przytomna. W chwili gdy moje oczy spotkały jej poczułem się strasznie głupio.
-Zuz przepraszam... Jesteś moją księżniczką... Kocham Cię.
- But I'm not your princess. You'll meet her someday, but it's not me - wyszeptała, lecz mój angielski leżał i kwiczał. Zrozumiałem tylko "princess", "not" i "meet". Reszty nie rozumiałem...
-Przepraszam... Wybacz mi- popatrzyłem w jej szaro-niebieskie oczy.
-Wyjdź... Ale wiedz, że Cię kocham...- powiedziała i rozpłakała się, a ja chciałem ją chociaż przytulić, lecz Dobrowolska mnie wygoniła - Wynoś się!- 

**** dwa dni później 
Codziennie starałem się być przy Szymańskiej, lecz po przegranym meczu mieliśmy częstsze i bardziej wymagające treningi. Zuzia czuła się dobrze, ale mnie nie chce widzieć. Szczerze, to nie dziwę jej się. Chciała przeze mnie się zabić. Musiało ją to bardzo zaboleć. Kamila odeszła, bo jak dowiedziała się, że miałem dziewczynę to również mnie znienawidziła. Myślę nad przeprowadzką... Ale początek sezonu mi nie bardzo na to pozwala... 

*****Perspektywa Zuzy
Widziałam, że Wojtek starał się mnie odwiedzać, ale albo ja albo Iga wyganiałyśmy go... Kocham Włodarczyka, ale nie umiem popatrzeć mu w oczy. Niedługo wyjdę ze szpitala, ale tym razem nie zamierzam nikomu robić niespodzianki. Nie wiem jak klub zareagował na moje dwa pobyty w szpitalu... Nie zdziwię się jak będą chcieli mnie wypożyczyć. z tego co wiem od dziewczyn z klubu prezes chce mnie pożyczyć do włoskiego klubu. Przynajmniej odetnę się od Polski. Nie żebym jej nie lubiła czy coś. Ją też kocham, ale na razie wszystko mi się z nim kojarzy. Odwróciłam się do okna i spróbowałam zasnąć.
-Hej Zuz...- ktoś wyszeptał za moimi plecami - proszę nie wyganiaj mnie...
-Czego chcesz?-
-Spytać czy to co powiedziałaś w karetce to prawda... - odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy.
-Tak... - Włodarczyk najwyraźniej chciał mnie pocałować, ale szybko położyłam mu rękę na ustach i odsunęłam je od siebie- jeszcze nie skończyłam... Nie dam się znowu omotać. Najlepiej będzie jak znajdziesz sobie nową i z nią będziesz szczęśliwy, bo ja musiałam Ci nie starczyć skoro miałeś drugą. Znajdź sobie ideał.
-Ty jesteś moim ideałem...
-Pamiętasz moje słowa z karetki?
-Te po angielsku?
-Tak. Proszę Cię wyjdź i zapomnij
-Dobrze jeśli powiesz mi prosto w oczy, że mam się wynosić
-Wojtek wyjdź i zapomnij - powiedziałam ponownie patrząc prosto w jego oczy. Posłusznie wyszedł, a ja rozpłakałam się w poduszkę.

****Wojtek
Wyszłem na szpitalny korytarz. Usiadłem na krześle pod salą obok pomieszczenia Szymańskiej. Schowałem twarz w dłoniach i myślałem nad moim życiem. Zabolało to co powiedziała. Ale co ja myślałem? Że po zdradzie wróci do mnie i rzuci się w ramiona? Szymańska taka nie jest. Po chwili usłyszałem cichy płacz. Pomyślałem o Zuzi. Powoli wstałem i spojrzałem przez szybę jej pokoju i zobaczyłem jak po jej policzkach spływają łzy. Ona mnie kochała, ale nie mogła na mnie patrzeć. Po części ją rozumiem. Chwilę myślałem nad ponownym wejściem do jej salki, ale wpadłem na lepszy pomysł. Zbiegłem po schodach do kwiaciarni i kupiłem dla niej białe róże. Wziąłem karteczkę i napisałem:

"Nie płacz więcej przeze mnie, kochanie. Kocham Cię Zuz. Przepraszam, ale nie zapomnę.
W. W" 

Zapłaciłem za kwiaty i poprosiłam kwiaciarkę, aby przekazała to Zuzie. A ja opuściłem budynek.

****Zuzia
Po wizycie Wojtka bitą godzinę płakałam do poduszki. W końcu udało mi się uspokoić i zasnąć. Gdy się obudziłam zobaczyłam na zegar. 17:29. Nieźle sobie pospałam. odwróciłam się w kierunku szafki i zobaczyłam piękny bukiet kwiatów. Od razu znalazłam karteczkę, który szybko przeczytałam. Wojtek widział jak płacze... Super! Wiem, że nie zapomni o mnie, ale musi... Wyjeżdżam i to postanowione.

---------
Przepraszam, że tak późno, ale muszę zakuwać do klasyfikacji... :/.
Przepraszam za ewentualne błędy...
Za dużo tego 'przepraszam", ale będzie jeszcze jedno.
Przepraszam, ale nie wiem kiedy pojawi się 8...
Jakoś po rozpoczęciu roku szkolnego, chociaż postaram się wcześniej

                            ZwŚ




poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 6



---Perspektywa Zuzki---
Jeszcze tydzień po wybudzeniu musiałam spędzić w szpitalu. Poprosiłam lekarza i pielęgniarki, aby nie mówiły Wojtkowi i Idze, kiedy wyjdę. Chciałam zrobić im niespodziankę. Tak się złożyło, że w dzień mojego wyjścia Włodarczyk będzie grał mecz, więc istnieje małe prawdopodobieństwo, że będzie chciał mnie odwiedzić, a Iga jedzie z Karolem do jego rodziców do Warszawy. Dzień przed wypisem moja torba była spakowana. Siedziałam sobie na łóżku i przeglądałam facebooka, gdy wszedł do mnie Wojtek.
-Cześć mordko – pocałował mnie w policzek – Jak się czujesz?
-Nie jest źle. Lepiej mów, co tam u ciebie- uśmiechnęłam się do niego.
-Ok. Bywało lepiej, ale da się żyć. Kiedy wychodzisz?- coś mi nie grało. Za szybko zmienił temat.
-Nic nie wiem. Lekarze nic nie mówią- skłamałam
-Misia, sorki, ale musze spadać jutro o 14 mecz. Narka Zuz- pocałował mnie delikatnie i wyszedł. Trochę był dziwny. Może ze względu na mecz? Nie wiem, nie wnikam. Odłożyłam do szafki telefon i położyłam się spać.

----następny dzień----
Wstałam, bo ktoś musiał mnie obudzić. Był to lekarz na obchodzie. Wręczył mi wypis, a ja pognałam do łazienki zerkając na zegar. 9:30 no to pięknie sobie pospałam! Brawo Szymańska! Miałaś wstać dwie godziny wcześniej i być na treningu Włodarczyka. Ciekawie jak chcesz się teraz wyrobić… ubrałam się w luźne, ale ciepłe ubrania. W końcu październik nie jest zbyt ciepłym miesiącem. Włosy związałam w kucyka oraz zrobiłam leciutki makijaż. Była dokładnie 9:45. Zuza dajesz rade!
Włożyłam do torebki telefon i portfel, zarzuciłam na ramię torbę i wyszłam z sali. Pożegnałam się z pielęgniarkami i lekarzami i skierowałam się w kieruku mojego autka, które niedawno przywiozła mi tu Iga. 

Może moja panda nie była jakaś ogromna, ale do jazdy po mieście była idealna. Wsiadłam za kierownice, zapięłam pas i ruszyłam w kierunku hali. Dokładnie pięć minut przed czasem byłam na parkingu. Gdy chciałam wysiąść kątem oka zauważyłam znajomą postać. Spojrzałam w tamtym kierunku. Ta znana mi osoba stała tyłem i przytulała jakąś brunetkę. Dopiero, gdy się chłopak się odwrócił poznałam go. To był Wojtek. Pocałował jeszcze tą dziewczynę namiętnie i powoli kierował się w kierunku hali. Z moich oczu zaczęły spływać łzy. Oparłam głowę o kierownice. Niestety nieopacznie oparłam czoło o klakson, który niemiłosiernie głośno zatrąbił. Włodarczyk obrócił się zaskoczony i zobaczył mnie. Zapewne domyślił się, że wszystko widziałam. Spojrzałam na niego, a on tylko podrapał się po karku jak miał w zwyczaju, gdy był zakłopotany. Odjechałam spod tego nieszczęsnego budynku. Zerknęłam na niego w lusterku. Dalej stał w tym samym miejscu tylko ta jego koleżaneczka znowu była przy nim. Odepchnął ją lekko, ale nie pobiegł za mną, ani nic takiego. Po prostu odpuścił. Byłam rozczarowana. Bardzo rozczarowana. Zawiódł mnie. Myślałam, że jest inny, ale bardzo się pomyliłam. Otarłam łzy i pojechałam na moje osiedle. Wzięłam torbę i ruszyłam w kierunku mojego mieszkania. Gdy tylko weszłam od razu padłam na łóżko. Wtuliłam się w poduszkę i zaczęłam łkać. Po godzinie postanowił wstać z łóżka. Skierowałam się do łazienki. Wyciągnęłam z dolnej szuflady pewną rzecz. Miałam już przyłożyć ją do nadgarstka, ale musiałam zrobić coś jeszcze. Sięgnęłam po telefon. Wystukałam taką wiadomość:

‘’Być może to nie ja powinnam przepraszać, ale to robie. Przepraszam Wojtek. Muszę to zrobić. Tu nie ma już dla mnie miejsca. Kocham Cię i zawsze będę”

Teraz już mogłam. Przyłożyłam żyletkę do nadgarstka i na początku delikatnie po nim przejechałam. Potem było już łatwiej. Był lekki ból. Potem było już ciemno…

----Perspektywa Wojtka----
Wojtek! Jakim ty jesteś idiotą! Jak mogłeś?! Przecież kochasz Szymańską, a nie tamtą! To dlaczego zrobiłeś takie świństwo Zuzi?! W czym Szymańska była gorsza?! jak mogłeś mieć inną na boku gdy miałeś kochającą dziewczynę, która zrobiłaby dla Ciebie wszystko?! Takie pytania przez cały trening krążyły mi po głowie. W końcu trener zauważył, że coś ze mną nie tak i odesłał do domu, bym mógł skupić się na dzisiejszym meczu. Gdy wsiadałem do auta przyszła wiadomość. Otworzyłem i zaniemówiłem. Zamiast do siebie pojechałem pod blok Zuzy.

------------------
No to ten.... Sielanka się skończyła :/. Nic nie trwa wiecznie. Czy Wojtek i Zuza znowu będą razem? Szczerze to nie wiem. Najpierw Szymańska musi nadal być...
ZwŚ

piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 5

---perspektywa Zuzy---
Obudziło mnie uczucie ciężaru na moich nogach. Na moich udach leżała głowa Włodarczyka. Jego twarz była skierowana w moim kierunku. Jak spał był taki uroczy. Odgarnęłam kosmyki Wojtkowych włosów. Niestety moje paznokcie były dość długie i gdy przesuwałam ostatni lok niechcący podrapałam Włodiego. Wykrzywił swoją twarz i otwrzył powoli oczy.
-Sorcia Wojtuś. Wybacz- powiedziałam ze skruszoną miną.
-Dobra, spoko, tylko poproszę tu nagrodę – uśmiechnął się wskazując na policzek. Pokiwałam na zgodę głową, a on usiadł na skraju szpitalnego łóżka. Gdy moje usta stykały się z jego skórą on zwinnie odwrócił głowę tak, że pocałowałam go w usta. Odwzajemnił pocałunek i po chwili wręcz zjadaliśmy się. Położył swoje ręce na moich plecach i przysunał mnie do jego ciała. Wplotłam palce w jego włosy, które jeszcze niedawno sama układałam. Jęknęłam gdy Włodarczyk przygryzł moją wargę. W końcu musieliśmy się od siebie oderwać by naczerpnąć powietrza. Gdy odsunęliśmy swoje usta usłyszeliśmy klaski i gwizdy. Zaskoczeni spojrzeliśmy w kierunku drzwi. Stali tam moi rodzice, Iga oraz lekarz i pielęgniarki, które się mną opiekowały. Był nawet Karol, którego dawno nie widziałam. Zawstydzona położyłam głowę na klatce piersiowej chłopaka i zaczęłam bawić się końcówkami moich blond włosów. Wojtek pocałował mnie w czubek głowy.
-Zuzia?- spytał wujek Tomek.
-Jeśli chodzi o tego grubasa, w którego jestem wtulona to tak. Jesteśmy razem- uśmiechnęłam się w kierunku wszystkich zgromadzonych. Po chwili wszyscy znajomi zaczęli składać nam gratulacje. Wojtek najwidoczniej był na mnie obrażony z powodu określenia jakiego użyłam. Gdy zostaliśmy sami Włodarczyk usiadł na końcu łóżka z telefonem i zawzięcie z kimś czatował. Usiadłam mu na kolanach, ale on nawet nie zareagował. Chciałam go pocałować, ale na moje nieszczęście akurat do sali wszedł lekarz. Wstałam z kolan Włodarczyka i podążyłam za lekarzem, który musiał wziąć mnie na badania kontrolne. Gdy wychodziłam ukradkiem spojrzałam na tego wielkoluda. Cały czas na pierwszym miejscu był telefon. Rozumiem, że go obraziłam, ale to były niewinne żarty… bardzo zabolało to co on właśnie robił. Nie tak miało to wyglądać... Spuściłam głowę i ruszyłam w kierunku następnej sali, w której mieli pobrać mi krew. Pielęgniarka nie mogła wkuć we mnie tej cholernej igły. Dopiero za szóstym razem jej się udało. Z mega bolącą ręką wróciłam do mojej sali. Miałam nadzieję, że on tam jeszcze będzie. Niestety. Rozejrzałam się po korytarzu. Tam też go nie było. Zrezygnowana wróciłam do łóżka. Po chwili zasnęłam. Jednak nie dano pospać mi dłużej, bo Iga wparowała do mojego pomieszczenia.
-Zuza masz tu obrania i w ogóle wszystko co potrzebne. Kosmetyczkę, piżamę, ręcznik i tak dalej.- powiedziała zdyszana. Zapewne biegła.
-Dzięki- wyszeptałam
-Ej, co jest?- spytała siadając na skraju łóżka.
-Wojtek się chyba na mnie obraził, bo powiedziałam, że jest grubasem… - po moich policzkach popłynęły łzy, które szybciutko otarłam.
-Ej, nie płacz. Wiesz jaki on jest. Zawsze obrażał się w SMS-ie gdy ktoś powiedział o nim źle, ale po jakimś czasie mu przechodziło- przekonywała mnie i przytuliła mnie.
-chyba masz racje. Nie obraź się, ale pójdę pod prysznic- powiedziałam i wstałam.
-Jasne. Ja i tak już lece. Pa. Trzymaj się.- pomachała i wyszła nie czekając na odpowiedź. Ruszyłam pod prysznic. Szybko się uwinęłam, bo już o 20 minutach byłam pożądnie odświeżona i miałam czyściutkie włosy, które rozczesałam i zaplotłam w kłosa. Ubrałam

taką piżamę i udałam się w kieruku ciepłego i niewygodnego łóżka. Niestety pewien ktosiek nie pozwolił mi bezpiecznie udać się do celu. Otóż w połowie drogi ktoś złapał mnie w talii i wziął na ręce. Po perfumach poznałam, że był to Wojtek. Odniósł mnie do łóżka i delikatnie ułożył. Od razu odwróciłam głowę w kierunku okna. Włodarczyk westchnął zrezygnowany. Usiadł za moimi plecami i wyszeptał:
-Zuz przepraszam. Wiem, że źle zrobiłem, ale od zawsze tak mam. Wiesz przecież jak reaguje na obelgi.
-No wiem. Ale chciałam się troszkę z tobą podroczyć. Też przepraszam- powiedziałam odwracając się do niego. Delikatnie musnęłam jego wargi.
-Kocham Cię myszko- powiedział
-Ja też miśku. Sorka ale chce iść spać, a ty wracaj do hotelu, bo jutro jedziesz do Andrychowa, prawda?- spytałam
-Niestety. Ale w sobotę wracam musimy przecież dokończyć tą randkę w ogrodzie botanicznym- poruszał znacząco brwiami. Wstałam z łóżka i wspiełam się na palce by ostatni raz pocałować Włodarczyka. Nie będziemy widzieć się przez pięć dni. Znowu rozpoczęła się bitwa na języki tak jak rano, a raczej popołudniu, bo obudziliśmy się o 14 :/.
-Musisz już jechać kotku- wyszeptałam między pocałunkami. Oderwał się ode mnie, mocno przytulił i wyszedł.

--------------------------------------------------
Hejo, hej :)
Mam nadzieję, że się podoba ;)
Tym razem z dedykcją dla….
                                                      …Sportslivee :D
Ta lekka sprzeczka tak szczerze to pełen spontan. Zaczęłam dzisiaj pisać tak bez pomyślu i tu proszę bardzo. Nawet fajnie wyszło.
Mam do Was małą prośbę.
Otóż...
          ...KOMENTUJCIE!
To jest mega pomocne w tworzeniu następnych części tegpo bloga, bo ostatnio kiepsko z weną. No i przepraszam za ewentualne błędy, ale była pisana na szybko :/
Całuski ;*

                ZwŚ

czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 4

---Perspektywa Wojtka (oparta na opowiadaniach chłopaka z całego zdarzenia)---


Lekarze nie dawali nadziei… Zuzia mogła już nigdy nie zawitać wśród żywych. Jej serce mogło nagle odmówić wysiłku i nawet kilka razy próbowało, lecz lekarze cały czas nakłaniali je do morderczej pracy. Kiedy tylko mogłem siedziałem z Szymańską i do niej mówiłem. Opowiadałem jej o wszystkim. Począwszy od tego, co dzieje się w klubie skończywszy do tematu o pogodzie za oknem. Doktorzy przekonywali mnie żebym cały czas do niej mówił, żeby ona czuła moją obecność. To była jej decyzja czy zostać na świecie czy jednak się z nim pożegnać. W końcu straciłem nadzieję. Chodziłem do Zuzki, a byłem myślami gdzie indziej. Iga bywała bardzo często w przeciwieństwie do rodziców. Nie chodziło o to, że nie chcieli tylko po prostu nie mogli codziennie przyjeżdżać do niej z domu. Jednak starali się odwiedzać ją podczas weekendów.

Po jakimś czasie i ja przyjeżdżałem tylko w sobotę. Wznowiłem treningi i ciągle musiałem być w Andrychowie. W moim życiu stery przejęła rutyna. Codziennie tak samo. Wstać. Jeść. Trenować. Jeść. Spać. I tak na okrągło.  Zaczynało mnie to dobijać, aż do jednego telefonu w ciągu nocy.
-Halo?- spytałem zaspany
-Witam. Panie Wojtku proszę niezwłocznie przyjechać do szpitala. – powiedział. Głos doktora nic nie wyrażał
-Dobrze. Czy Zuza się wybudziła?- zapytałem z nadzieją
-Dowie się pan wszystkiego na miejscu. Bezpiecznej podróży i do zobaczenia- rozłączył się
Szybko ubrałem jakieś czyste dresy i t-shirt. Będąc na klatce zauważyłem, że jestem w kapciach.
-Niech to szlag- powiedziałem pod nosem – w aucie zastępczym mam jakieś buty. Wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy i wyjechałem z parkingu.

Po trzech godzinach zupełnie niebezpiecznej jazdy byłem w szpitalu. Modliłem się w duchu żeby żadem fotoradar ani inne urządzenie nie wyhaczyło mojego piractwa drogowego. Wbiegłem do szpitala nawet nie parząc na recepcje, przy której zawsze musiałem się zatrzymać żeby podać swoje dane osobowe. Pielęgniarka pokiwała tylko głową i wskazała miejsce gabinetu lekarza. Podziękowałem skinieniem głowy i pobiegłem do lekarza mojej ukochanej. Lekarz stał przed własnym gabinetem i czekał na kogoś. Prawdopodobnie na mnie. Podałem mu rękę i poprosiłem o dokładne wytłumaczenie tego nocnego telefonu.

- Przepraszam, że nie powiedziałem panu od razu, ale pacjentka wybudziła się. Pomyślałem, że chce pan być w takiej chwili razem z nią. Tylko może niech Pan pójdzie do bufetu by wypić kawę, bo wyglądasz niezbyt interesująco- powiedział z uśmiechem. Szybko podziękowałem i skierowałem się w stronę bufetu. Szybko wypiłem kawkę i zjadłem jabłecznik. W trakcie kierowania się do sali Szymańskiej wstąpiłem do toalety. Przepłukałem twarz i zmierzwiłem ręką włosy. Popatrzyłem w lustro. Rzeczywiście wyglądałem niezbyt fajnie. Worki pod oczami, niewyspana twarz mogła odstraszać ludzi. Wyszedłem łazienki i ponownie ruszyłem w stronę izolatki, w której leżała moja dziewczyna <3. Przez szybę zobaczyłem ją. Była taka niewinna, spokojna i urocza. Uwielbiałem patrzeć jak śpi niestety dotychczas nie miałem ku temu okazji. Mieszkaliśmy na dwóch różnych krańcach Polski, jeszcze siatkówka oboje ją kochamy, ale dla dobra Zuzi porzuciłbym ją. Byłoby to trudna decyzja, lecz gdy trzeba nie myśli się o przyszłości. Nagle powieki ZuZu otworzyły się. Spojrzała w mój stronę i delikatnie się uśmiechnęła. Ubrałem specjalny płaszcz i pospiesznie udałem się do dziewczyny. Od razu namiętnie ją pocałowałem i zacząłem jej wszystko opowiadać. Niestety Szymańska nie mogła mówić, ponieważ w gardle miała jakąś rurkę pomagającą jej oddychać, ale mi to nie przeszkadzało. Mogliśmy siedzieć w ciszy a i tak się rozumieliśmy. Wystarczyło mi tylko żywej „jej” obecność. W końcu po trzech tygodniach mogłem patrzeć w jej lazurowe oczy, mogłem posmakować jej wiśniowych ust, które codziennie smarowała pomadką o smaku właśnie tego owocu. I tylko dzięki takim błahostką ten dzień stał się lepszy. Znowu do mojego życia weszła ona. 
Moja Zuzanna, którą mocno kocham i postaram się nigdy nie skrzywdzić. Tak, ja Wojciech Julian Włodarczyk kocham tą szalona blondynkę z niezwykłymi pomysłami, nieziemskimi paczadłami, pięknym, szerokim uśmiechem, którą zwą Zuzanną Szymańską. Położyłem głowę na jej kolanach i wyszeptałem dwa proste słowa, które znaczą dla nas tak wiele. Te dwa proste słowa brzmią „Kocham Cię”. Szymańska uśmiechnęła się do mnie, pocałowała w czoło i zaczęła głaskać moje włosy. Wtedy czułem się naprawdę dobrze. Miałem najważniejszą osobę w moim życiu, czego chcieć więcej? Z takim uczucie zasnąłem.

----------------------------------------------------
No to tak. ;)
ten rozdział ponownie dedykuje Agnieszce i dziękuje jej za komentarz. następny pojawi się jutro lub pojutrze. 
Komuntujcie! :D
Do następnego, 
ZwŚ

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 3

1 września 2008

Pierwszy wrzesień większości osób kojarzy się z końcem wakacji, powrotem do szkoły lub początkiem pracy. Dla mnie ten dzień był szczególny. Właśnie tego dnia mija miesięcznica mojego związku z Wojtkiem. Niestety na trzydzieści jeden dni sierpnia widzieliśmy się przez kilka godzin. Ale takie życie sportowca. Jeszcze jak mieszka się jakieś 300 kilometrów od siebie. Chciałam zmniejszyć jakoś tą naszą odległość, ale niestety podpisałam kontrakt z budowlanymi na następny sezon. Włodarczyk również miał ważny kontrakt z andrychowskim klubem. Zerwanie tego światka papieru wiąże się z poważnymi konsekwencjami finansowymi, na które nie mogę sobie pozwolić.  Jest jeszcze jedna opcja mogłabym poprosić o wypożyczenie do klubu z Bielska.
- Zuzia czy ty w ogóle mnie słuchasz?- zapytała nieco zirytowana Iga.
-Yyy. Nie. Przepraszam, możesz powtórzyć? –
-Pytałam czy możemy zrobić sobie babski wieczór, bo Karol wyjechał na mecz za granicę.
-Iguś, dzisiaj nie za bardzo, bo wychodzę gdzieś z Wojtkiem
-Aaaa. No tak. Zapomniałam. Przecież dzisiaj wasza rocznica – powiedziała poruszając znacząco brwiami.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo. Do niczego nie zajdzie
-Ja i tak wiem swoje- puściła mi oczko – o której po Ciebie przyjdzie?
-Mówił, że o 17-
-To się powoli szykuj jest już 14:30. W co się ubierasz?- spytała
-Chyba w to- powiedziałam wyciągając z szafy
sukienkę i buty.



- No okej. A co z włosami?

-od tego jesteś ty- zaśmiałyśmy się.

Po półtorej godziny robienia loków i zaplatania moich blond włosów Dobrowolska stworzyła takie cudo. Po dziękowałam, pożegnałam przyjaciółkę  i poszłam do łazienki żeby ubrać sukienkę i zrobić makijaż.



Po dziękowałam i poszłam do łazienki żeby ubrać sukienkę i zrobić makijaż. Gdy ubierałam szpilki po mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Otworzyłam drzwi i rzuciłam się Wojtkowi na szyje. On tylko się zaśmiał i pocałował mnie w czoło i wyszeptał: „Wyglądasz cudownie”.  Zamknęłam drzwi i poszliśmy w kierunku parkingu. Wsiedliśmy do jego kawowego audi A4 i wyjechaliśmy spod mojego osiedla.  Jechaliśmy jakieś 25 minut. Włodarczyk zatrzymał samochód przy… ogrodzie botanicznym?

-Ogród botaniczny?- zapytałam i uniosłam jedną brew wyżej

-Tak. To moje ulubione miejsce w Łodzi- odpowiedział. Powiedziałam ciche „aha” i poszliśmy dalej. 

Tak jak podczas ostatniej randki zjedliśmy przepyszną kolacje. Nie wiem jak on przygotował kolacje w pełnym zielska ogrodzie, ale pewnie miał znajomości. Zaczynało pogrzmiewać, więc wyszliśmy z pomieszczenia za ręce. Spletliśmy nasze palce Wojtek szepnął mi jeszcze do ucha ‘Kocham Cię, zawsze kochałem i będę kochać. Nigdy cię nie zostawię, ale ty też i to obiecaj” wyszeptałam „Obiecuje” i pocałowaliśmy się namiętnie. Wsiedliśmy do samochodu i akurat na dworze lunął deszcz. 
Na drodze było bardzo ślisko. Jechaliśmy bardzo powoli.

Lecz potem stało się coś, czego do końca nie pamiętam… 

Ostry zakręt, światła samochodu, pisk opon, kręciołek samochodu, krzyk Wojtka, a na końcu tylko ciemność….

------------------
Z dedykacją dla Agnieszki ;*
No to witam na trójeczce. Przepraszam, ale musiałam troszkę zepsuć na koniec. Następny jutro albo pojutrze.
Jeśli podoba się Wam to opowiadania to proszę Was bardzo KOMENTUJCIE. To pomaga w pisaniu.
Z góry dzięki i do zobaczenia w następnym rozdziale.
Pozdro,
              ZwŚ